Lidia Jezierska ze Szczytna nadal jest prześladowana przez sąsiadów. "Nasz nowy dom". Mieszkańcy Szczytna nie odpuszczają. Teraz przyczepili się do przeszłości pani Lidii. "Mocno „Wstyd na całą Polskę” - tak mieszkanka Szczytna skomentowała akcję wokół remontu domu trzyosobowej rodziny w programie „Nasz nowy dom”. Nie dość, że żaden sąsiad nie pomógł Szczycieński odcinek programu "Nasz nowy dom" telewizja Polsat wyemituje w listopadzie. Zazdrość zniszczyła jednak radość rodziny, której pomogła Katarzyna Dowbor Więcej na: Nasz Nowy Dom w Szczytnie to najbardziej kontrowersyjny odcinek programu. Co sąsiedzi mówią o bohaterce? Nasz Nowy Dom: odcinek w Szczytnie nadal wzbudza emocje! Bohaterka "mocno 'Nasz nowy dom'. Przykra sytuacja spotkała panią Lidię ze Szczytna. Sąsiedzi nie tylko nie chcieli pomóc w remoncie, ale zniszczyli także elewację jej świeżo odnowionego domu. Oglądaj w IPLA.TV: „Nasz nowy dom” - sezon 9, odcinek 11: Szczytno „ Nasz nowy dom ” w czwartek o godz. 20:05 w Telewizji POLSAT. Nasz Nowy Dom Zobacz także 5raYM. "Nasz nowy dom" to jeden z ulubionych telewizyjnych formatów Polek i Polaków. "Program pokazuje, jak w krótkim czasie gruntownie wyremontować dom, odmieniając komuś życie" – czytamy w oficjalnym opisie show Polsatu. Idea szczytna, a historie nieraz mocno wzruszające, że aż do oczu cisną się łzy. Niestety w historii 16 wyemitowanych dotychczas sezonów zdarzyło się kilka historii, które poruszyły widzów, ekipę oraz samą prowadzącą Katarzynę Dowbor. Oto momenty, które nas poruszyły. "Nasz nowy dom" to jeden z tych programów w polskiej telewizji, który gromadzi przed teleodbiornikami olbrzymią publiczność. Polki i Polacy uwielbiają show, w którym Katarzyna Dowbor wraz ze swoją ekipą pomagają tym najbardziej potrzebującym W ciągu 16 sezonów pomogli wielu, a wkrótce dołączą kolejni, bo już jesienią na antenie Polsatu pojawi się nowa seria Jednak w trakcie emisji programu wiele było kontrowersji, zarówno tych związanych z formułą "Naszego nowego domu" oraz skupianiu się na dramatach i tragediach, jak i tych związanych z samymi uczestnikami Okazuje się, że czasem nie zdajmy sobie sprawy z tego, jak bardzo ludzka zawiść może być olbrzymia. Produkcja programu dostaje "listowne donosy", w których sąsiedzi piszą, że dana rodzina nie zasługuje na ich pomoc To prowadzi też do tragedii, jednej z bohaterek programu podpalono dom, który doszczętnie spłonął, a innej oblano nową elewację farbą, nocami rzucano w okna kamieniami Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu W maju gruchnęła w mediach wiadomość, że Polsat kończy emisję "Naszego nowego domu". Okazało się, że to prawda, w rzeczy samej, tyle że dotyczy okresu wakacyjnego. Prace nad nowymi odcinkami ruszyły pełną parą — ekipa architektów i budowlańców wraz z prowadzącą Katarzyną Dowbor podróżuje po całej Polsce, żeby pomagać potrzebującym rodzinom. Wierni fani formatu z pewnością wyczekują już premierowych epizodów, które na antenie Polsatu pojawią się już jesienią. Inny program za "Nasz nowy dom"? Tymczasowo. Katarzyna Dowbor: to kolejna produkcja, która pomaga ludziom Tymczasem przyjrzyjmy się tym momentom programu, które albo wzruszyły nas wszystkich do łez, albo tych, które rozjuszyły Polki i Polaków. Sąsiedzka zazdrość "Nasz nowy dom" – kadr z 239. odcinka programu w Żarnowcu Foto: Polsat Jak to bywa w życiu, czasem naszym sąsiadom przeszkadza, że nam się "powodzi". Na planie jednego z ostatnich odcinków wyemitowanych przed wakacyjną przerwą doszło do niemałej awantury — Dowbor starła się z zazdrosną sąsiadką. – Pani wybiegła z mieszkania i mówi do mnie: "Pani Kasiu, co pani robi?". Ja odpowiadam, że remontujemy dom, a ona: "Ale komu, tej…". Popatrzyłam na nią i mówię do niej, że tak nie można. "Jest pani wierząca?" – zapytałam. To odparła, że tak. Powiedziałam jej: "I tam pan Bóg wszystkiego słucha i nie będzie pani wybaczone" — opowiedziała całą historię Pomponikowi prowadząca. Zazdrośnica wróciła do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Sąsiedzkie donosy Ekipa programu "Nasz nowy dom" Foto: Polsat Ludzie nie lubią sukcesów innych; zawiść i zazdrość biorą górę i dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji. I — jak się okazuje — dzieje się tak praktycznie od początku emisji programu. Sąsiedzi ślą "donosy", w których za wszelką cenę chcą udowodnić ekipie, że to oni mają gorzej. – Czasami przynosili donosy papierowe na jakąś rodzinę, ale to nie jest fajne, bo w ten sposób osoby, które piszą te donosy, niczego sobie nie załatwią. A walczenie o to, żeby ktoś nie miał lepiej ode mnie, jest bardzo słabe. Zdarzają się takie sytuacje, ale na te 240 domów bardzo rzadko — mówiła Dowbor Pomponikowi. – To zawiść wpisana w ludzką naturę. Sąsiad z zazdrości podłożył ogień W 2017 r. ekipa "Naszego nowego domu" pomogła rodzinie z Antonina. Trzy lata później wyremontowany dom samotnej matki z dwójką dzieci spłonął – "pożar strawił w całości budynek mieszkalny rodziny zamieszkałej w Antoninie. Samotna matka z dwójką dzieci straciła dach nad głową i całe wyposażenie znajdujące się we wnętrzu domu". Podpalaczem był mężczyzna, którego zaloty wcześniej kobieta odrzuciła. – Chciał sobie ze mną życie ułożyć. Nie dawałam mu jednak żadnych znaków, traktowałam go jako osobę potrzebującą pomocy. Moim zdaniem on chciał się zemścić, odegrać, że nie wyszło po jego myśli – powiedziała kobieta w "Interwencji". "Nie mogę w to uwierzyć!!! Jak można pozbawić samotną matkę dwójki dzieci dachu nad głową" – napisała na swoim Instagramie Dowbor. "Nasi koledzy ciężko pracowali, by ta cudowna rodzina wreszcie mogła poczuć się bezpieczna, a sąsiad z zazdrości podłożył ogień i spalił ich najważniejsze miejsce na ziemi. Jakim trzeba być podłym człowiekiem, by coś takiego zrobić? Jakie to jednak szczęście, że rodziny nie było wtedy w domu. Niestety zginął kot, pupil rodziny i ulubieniec chłopców" – dodała. "Nie zasłużyli". Kamieniem w dom "Nasz nowy dom" - kadr z 205. odcinka programu w Szczytnie Foto: Polsat Do nieprzyjemnej sytuacjo doszło także w Szczytnie. Jedna z mieszkanek była bohaterką jednego z odcinków programu. Po przeprowadzonym remoncie jej dom został zniszczony. – Ktoś oblał nową elewację farbą, nocą ktoś podjeżdża pod nasze mieszkanie i rzuca kamykami, puka w okna – wyznała w rozmowie z Tygodnikiem "Szczytno". Jej sąsiedzi nie byli zadowoleni z tego, że Polsat zrobił rewolucję akurat u niej. "Zadzwonił do nas sąsiad tej pani. Był zbulwersowany. Powiedział, że jest u niej Polsat, że będą jej robić remont i zażądał, by to wstrzymać" – skomentowała dla zastępczyni dyrektora MOPS w Szczytnie Małgorzata Ochenkowska. Sprawą żyła cała Polska – bohaterce nie chcieli pomóc sąsiedzi, a w mediach społecznościowych pojawiły się niewybredne komentarze dotyczące kobiety. "Nie musieliśmy tego robić, bo ustalony zakres robót tego nie zakładał. Ale żeby wyglądało to lepiej, ekipa po godzinach swojej pracy wzięła farby oraz narzędzia i odnowiła elewację. Zniszczenie tego jest dla mnie niepojęte, nie mogę tego zrozumieć. Jeśli ktoś nie chce pomagać, nie ma problemu, bo przecież nie ma takiego obowiązku, ale niszczyć to, co ktoś inny zrobił, to już jest zawiść" – skomentowała zaś zajście Dowbor. Dowbor odmówiła remontu domu Format przyzwyczaił nas do tego, że Dowbor zadaje retorycznie pytanie: "Czy wyremontujemy wasz dom?", po czym pada odpowiedź twierdząca. Zdarzyło się jednak, że odmówiła. I była to pierwsza taka sytuacja w programie. Budynek, w którym mieszkała rodzina, był w tak złym stanie, że nie było sensu go remontować. – Grozi wam bezdomność i to mnie po prostu przeraża (...) Ten dom nie nadaje się do remontu — usłyszeli. Dowbor jednak nie zostawiła bohaterów. Pan Grzegorz z Mamina — wdowiec samotnie wychowujący nastoletniego syna — nie krył łez wzruszenia, kiedy ekipa postanowiła, że nie wyremontują jego domu, ale stojący obok budynek gospodarczy. Efekt można zobaczyć na Instagramie programu. Kryteria telewizyjnego show. "Mamy określony budżet" Nasz Nowy Dom – Nowy dom pani Aleksandry i jej synów. Metamorfoza robi wrażenie! Foto: "Nasz Nowy Dom"/ Polsat Zresztą to, kto może liczyć na pomoc ekipy "Naszego nowego domu", a kto nie, bardzo interesuje telewidzów. W końcu, jakim kryterium kieruje się produkcja programu? Na to pytanie odpowiedziała architektka Martyna Kupczyk — podczas transmisji na żywo na Facebooku wyjaśniła, że przy produkcji programu trzeba być realistą i nie bać się nawet najbardziej brutalnej prawdy — remonty zbyt czasochłonne są odrzucane. – Mamy tylko pięć dni, więc nie jesteśmy w stanie wyremontować domu, który ma 120 metrów kwadratowych, bo musielibyśmy chyba trzy ekipy budowlane wziąć—mówiła. – Nie możemy wyremontować domów, które są w bardzo złym stanie technicznym (...) Nie możemy wziąć się za coś, kiedy nie jesteśmy pewni, że ten dom będzie stał przez następnie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. "Niektórzy się wykruszali, bo nie mieli siły" Okazuje się, że szybkie remonty — ekipa ma pięć dni na jego wykonanie — nie są dla wszystkich. To wyzwanie zarówno emocjonalne, jak i ciężka praca fizyczna pod presją czasu. Dla wielu budowlańców to było za dużo i odchodzili. Przez wszystkie lata emisji show udało się nawiązać współpracę z tymi, dla których takie warunki pracy to chleb powszedni — dziś są to trzy ekipy, które pracują na zmianę. Ale bywało ciężko... Bywało, że ekipy sobie nie poradziły z remontami. – To nie jest tak, że nie zrobiły tych remontów, bo zrobiły, ale później się wycofywały, mówiąc, że jest za ciężko, że za dużo pracy, że pięć dni to jest za mało. Nieprzyzwyczajeni byli do takiego tempa pracy. Niektórzy się wykruszali, bo nie mieli siły tego ciągnąć – wyznała Dowbor w rozmowie z Plotkiem. Sama prowadząca często pomaga rodzinom na własną rękę, o czym głośno nie mówi: – Są rzeczy, których nie chcę zdradzać, bo to są bardzo osobiste sprawy (...) Czasem wożę książki czy kredki dla dzieciaków, czasem pomagam w inny sposób. Parcie na skandal "Nasz Nowy Dom" – Ekipa programu pomogła pogrążonej w żałobie rodzinie! Foto: "Nasz Nowy Dom"/ Polsat – Rodzina, którą wybierzemy, musi chcieć opowiedzieć nam swoją historię. Jest ona bardzo ważna, tak jak problemy, z którymi się borykają. Zdarzało się nam trafiać na rodziny, które chciałyby, aby wyremontować im dom, a zarazem zaznaczali, że nic o sobie nie będą mówić. Trudno nam się na to zgodzić. My tej ich historii potrzebujemy. Nie ma wstydu, że ktoś był ofiarą przemocy w rodzinie, miał ciężkie warunki – mówiła jakiś czas temu Dowbor. Bo właśnie programy jak "Nasz nowy dom" budzą wiele kontrowersji. Sceptycy telewizji uważają, że to jechanie na skandalu i ludzkiej tragedii. Od tego jednak się nie da uciec – ludzie, którzy zgłaszają się do show, najczęściej mają trudną sytuację materialną, znaleźli się na zakręcie życiowym. – Pierwszych parę lat to był naprawdę szok, bo nie sądziłam, że ludzie w takich warunkach żyją – mówiła Dowbor "Faktowi". – Bardzo często chce mi się płakać, ale muszę zachowywać się profesjonalnie. Oczywiście nie oznacza to, że nie zdarza mi się wyjść z planu, by uronić łezkę. Z resztą tak jak całej ekipie. Wszyscy bardzo przeżywamy losy naszych bohaterów. Najwięcej jednak jest u nas łez szczęścia, one są najpiękniejsze. Prawa i obowiązku uczestników "Nasz Nowy Dom" – Kasia Dowbor wraz z ekipą pomogli rodzinie pani Angeliki Foto: "Nasz Nowy Dom"/ Polsat Widzowie zresztą lubią wytykać produkcji tzw. ustawki – zarzucają, że odcinki są wyreżyserowane i podkręcane skupianiem się na ludzkich dramatach. Ale niejasne są też kryteria – o których już było – przyjęcia do programu. Przy całym zamieszaniu przy bohaterce ze Szczytna wyszło na jaw, że zgłaszać się mogą same rodziny, a także instytucje publiczne. O ile we wspomnianym przypadku MOPS odciął się od sprawy, o tyle do tego nawiązały osoby z produkcji. – Rodziny mogą być też zgłaszane przez instytucje, ale tutaj jest problem, bo rodziny – ze względu na RODO – i tak muszą same wyrazić zgodę na udział. My także szukamy rodzin – powiedziała w rozmowie z Mikołajem Milcke osoba z produkcji – zapewniając przy okazji, że unikają na planie dubli, a rodziny nie wiedzą, że Katarzyna Dowbor do nich przyjedzie. – Pytamy o różne rzeczy, oglądamy dokumenty, bo dom musi być ich własnością, ale nikt im nie mówi, że przyjedzie Katarzyna Dowbor, bo nie do wszystkich przyjeżdża. – Nie możemy remontować domu gminie czy kwaterunkowi. Musimy też sprawdzić, czy w takim domu nie ma alkoholu, czy innej patologii. Nie stać nas też, by remontować 300-metrowe domy. Każdy metr ściany to koszty. Mamy określony budżet — mówiła w wywiadzie dla "Dziennika łódzkiego" Dowbor. Dlatego też uczestników programu obowiązuje zakaz spożywania alkoholu. Dodatkowo sytuacja prawna domu musi być uregulowana. Sprawdza to szef ekipy budowalnej, który jedzie do rodziny, by ocenić stan domu. Bohaterowie mają też czasem swoje życzenia, co do przeprowadzanego remontu. Jedna z uczestniczek chciała "realistyczną fototapetę, na której będzie ceglana ściana, z której to wyłania się kotek 3D i spadające cegły". W umowie jest zapis, że nie mogą przez pewien czas tego domu sprzedać. – Niektórzy pytają, czy mogą po swojemu przestawić meble. Mówię wtedy: "Ludzie, to jest wasz dom. Możecie zmienić wszystko". Po zakończeniu programu nie kontrolujemy tych rodzin. Mój dom jest moją twierdzą – mówiła w rozmowie z portalem Dowbor. Kto zapłaci fiskusowi? Głośno swego czasu było o podatkach związanych z telewizyjnymi remontami. W 2017 r. w mediach pisano, że to uczestnicy muszą zapłacić podatek od wzbogacenia. Dodatkowo pojawiają się wątki wynajęcia domu na czas, w którym przeprowadzają remont i z wykorzystania wizerunku w programie. "Bohaterowie programu nie ponoszą kosztów związanych z podatkiem za wyremontowanie domów, gdyż ten w całości pokrywa Telewizja Polsat" – poinformował Onet Polsat. – Bardzo wiele dostajemy e-maili, z informacją, że fiskus zabiera tym ludziom podatek. Nie. Polsat płaci podatek od wzbogacenia, Polsat płaci za remont, ci ludzie nie muszą nic, mają być – wyjaśniła w programie "Demakijaż" Dowbor. Inną sprawą jest, że gdyby Polsat zostawił uczestników na lodzie, zaszkodziłby tylko sobie – w końcu w program wpisana jest misja. Jak wyglądałoby, gdyby telewizja wyremontowała komuś dom i zostawiła go na lodzie w kwestii podatków? Z pewnością byłoby to nieuczciwe, bo o jakiej poprawie życia byłaby mowa? Odwiedziny byłych uczestników Ekipa programu "Nasz nowy dom" zawsze staje na wysokości zadania Foto: Polsat O ile pierwsze spotkanie z rodzinami to emocjonalne doświadczenie dla wszystkich z ekipy, to czasem bywa i tak, że gospodarze polsatowskiego show odwiedzają uczestników programu. – Problemem tych rodzin jest to, że one są po prostu niewidzialne. Dookoła ładne domy, mieszkają sąsiedzi i nikt im nie pomógł. Nie pomógł, bo te rodziny wstydzą się prosić o pomoc — mówił z portalem architekt Maciej Pertkiewicz. Dodał, że ekipa po zakończeniu remontu pozostaje w kontakcie z rodzinami. Jedna sytuacja zapadła mu w pamięć. – Wróciliśmy do nich po jakimś czasie i nie poznałem okolic tego domu. Okazało się, że dzięki pomocy lokalnej społeczności zrobili na podwórku dużo rzeczy: odremontowali pomieszczenie gospodarcze, ogrodzenie. Chłopaki zainicjowali budowę boiska, zaczęli być widoczni. Mama zaczęła funkcjonować zawodowo, wróciliśmy do innych ludzi, uśmiechniętych, chętnych do życia. Pies nie będzie na łańcuchu NASZ NOWY DOM: Ekipa wyremontowała dom rodzinie z Wieliszewa! Foto: "Nasz Nowy Dom"/ Polsat Jak już wspomnieliśmy, ekipa utrzymuje kontakt z rodzinami, którym pomogli. I to nie tylko telefonicznie — zdarza się, że odwiedzają bohaterów i sprawdzają, jak się sprawy u nich mają. Nie zawsze jednak takie wizyty są satysfakcjonujące. O jednej takiej wspomniała Katarzyna Dowbor. – Raz zdarzyło mi się przyjechać do bohaterów jednego z wcześniejszych odcinków, bo byłam z ekipą w okolicy. Jeśli chodzi o dom, nie można było powiedzieć złego słowa, natomiast nie podobało mi się traktowanie psa. To był duży i łagodny pies trzymany na łańcuchu i nigdy niewyprowadzany. Przed remontem umawialiśmy się, że będzie miał lepsze warunki, kupiliśmy mu budę — powiedziała dla NaTemat. Sprawa trafiła na policję, bo pies po wielu miesiącach znów był na łańcuchu. – Pani była oburzona, że zakłócam jej spokój, ale porozmawiałyśmy i zgłosiłam sprawę fundacji zajmującej się zwierzętami, aby monitorowała sytuację. Nie godzę się na takie rzeczy. "Podzielę się z Wami bardzo smutną wiadomością..." W trakcie 16 sezonów "Naszego nowego domu" ekipa programu zżyła się z bohaterami show. Niestety paru z nich zmarło. W mediach społecznościowych Dowbor żegnała bohaterów codzienności. Na początku tego roku pożegnała bohaterkę 117. odcinka programu. "Będziemy zawsze o Pani Ani pamiętać. I cieszymy się, że mogliśmy spełnić Jej marzenie". W kwietniu odszedł pan Wojtek z Wąsewa — bohater 138. odcinka programu. "Bardzo kochał swoją rodzinę... Córeczkę Anię. To wielka strata! Jest mi smutno!" – napisała w mediach społecznościowych. Pod koniec zeszłego roku prowadząca program pożegnała panią Justynę z Gliwic: "Tyle miłości dawała swoim córeczkom… Będziemy o niej pamiętać". W kwietniu 2020 r. zmarła pani Irena. "Kilka tygodni po zakończeniu remontu bohaterka odcinka (...) zmarła. Jesteśmy zaszczyceni tym, że mogliśmy ją spotkać i że dane nam było – choć na parę tygodni – uczynić Jej życie trochę lepszym" – napisano w specjalnym oświadczeniu. W 2017 r. Dowbor pożegnała inną uczestniczkę programu – 14-letnią Martę, która chorowała na raka kości. "Cały czas o niej pamiętam, bo była fajną i trochę zbuntowaną młodą osobą, z którą udało mi się nawiązać kontakt. Dostałam od jej nauczycielki rudego anioła uszytego ze szmatek, który wisi u mnie na ścianie. I kiedy patrzę na niego, to zawsze pamiętam o Marcie i żałuję, że tak krótko była z nami" – powiedziała dla "Na żywo". Rok później zmarła 19-letnia Kasia: "Nie możemy uwierzyć, że już Cię z nami nie ma. Z ogromnym smutkiem żegnamy jedną z najdzielniejszych i najsilniejszych Bohaterek naszego programu" – napisano na facebookowym fanpage'u "Naszego nowego domu". Słuchając o historii życia pani Lidii i jej dwóch córek, którą przedstawiono w programie "Nasz nowy dom", każdemu ściska się serce z żalu. Młoda kobieta nie zaznała szczęścia, a z dwiema nastoletnimi córkami mieszkała jedynie w ciasnym domu bez kuchni i prawdziwej łazienki. Ekipa programu była przerażona ogromem pracy, jaki czekał ją, bo dom wymagał wielkiego remontu, a czas na jego wykonanie był krótki. Jednak Katarzyna Dowbor powiadomiła rodzinę ze Szczytna, że do zostanie odnowiony. Ekipa remontowa zabrała się do pracy, zmieniła wnętrze, zbudowała antresole, odnowiła elewancje budynku. Nowy dom pani Lidii wyglądał elegancko. Ale komuś się to nie spodobało - dom został zniszczony! Jedna ze ścian oblana farbą, a jak relacjonowała pani Lidia w "Tygodniku Szczytno", ktoś nie daje rodzinie spokoju: - Przykre jest również to, że oprócz słów dochodzi też do różnych niefajnych incydentów. Ktoś oblał nową elewację farbą, nocą ktoś podjeżdża pod nasze mieszkanie i rzuca kamykami, puka w okna. W końcu sprawę skomentowała Katarzyna Dowbor. W rozmowie z przyznała, że nie rozumie ludzkiej zawiści i niszczenia czyjejś pracy ze złości. Zauważyła też, że do sprawy ze Szczytnem, nie spotkała się z tym, by sąsiedzi nie chcieli pomóc w posprzątaniu po remoncie, a taka sytuacja w tym przypadku się zdarzyła. - Zniszczenie tego jest dla mnie niepojęte, nie mogę tego zrozumieć. Jeśli ktoś nie chce pomagać, nie ma problemu, bo przecież nie ma takiego obowiązku, ale niszczyć to co ktoś inny zrobił, to już jest zawiść – komentowała prowadząca "nasz nowy dom" dla I dodała, że zawsze przed remontem produkcja programu kontaktuje się z miejscowymi instytucjami, pyta o dana rodzinę (często bohaterzy "Naszego nowego domu" to osoby korzystające z pomocy ośrodków socjalnych): - Te rodziny, które widzimy w odcinkach naszego programu są zawsze kilka razy sprawdzane pod wieloma aspektami. (...) Sprawdzamy to z MOPS-ami, z władzami lokalnymi, z najbliższym otoczeniem - czytamy na stronie portalu. Zupełnie inaczej sytuacje komentuje miejscowy MOPS. Dla Małgorzata Ochenkowska z tamtejszego ośrodka powiedziała: - Nieprawdą jest, że ktokolwiek z Polsatu kontaktował się z Ośrodkiem Pomocy Społecznej, uzgadniał coś z nami(...) To jest nieprawda! Nikt z nami nie rozmawiał, nie pytał(...). My o tym programie nie wiedzieliśmy aż do momentu, dopóki nie zadzwonił do nas sąsiad tej pani - czytamy. Zobacz: Nasz nowy dom w Szczytnie: Tak wygląda zdewastowany dom pani Lidii [ZDJĘCIE] Nasz nowy dom to jeden z najchętniej oglądanych programów wśród polskich widzów. Prowadząca – Katarzyna Dowbor – pomogła już ponad 190 rodzinom odzyskać ciepło i bezpieczeństwo w swoich domach. Ostatni sezon miał zaskakujące wyniki oglądalności. Co wiemy o kolejnym sezonie?Nasz nowy dom na ekranach polskich telewizorów pojawił się w 2013 roku. Od tego czasu widzowie tłumnie gromadzili się przed telewizorami, by oglądać jak szybko, porządnie i estetycznie wyremontować posiadłość. Czy powstanie kolejny, 15 sezon Nasz nowy dom?Prowadząca, Katarzyna Dowbor, od 7 lat uświadamia Polakom, że 5 dni wystarczy, by przeprowadzić gruntowny remont posiadłości, wliczając wszystkie pokoje oraz teren wokoło domostwa. Rodziny nie uczestniczą w tym procesie oraz nie ponoszą żadnych kosztów. Podczas przebudowy i modernizacji są wysyłani na wakacje. Otrzymują krótkie informacje o postępach przy pracy od architekta, kierownika budowy lub prowadzącej. Oglądalność programu Nasz nowy dom wzrosła do tego stopnia, że stacja zdecydowała się na zwiększenie ilości odcinków do dwóch Duda rozczarowała rodziców. Wszystko miało być zupełnie inaczejWażny komunikat MSZ. Nagła zmiana w ostatniej chwili, wielu Polaków odetchnie z ulgąPanna Młoda została pobita na swoim weselu. Ciało 23-latki wyłowiono z jezioraKatarzyna Dowbor o pogłoskachPo jednym z odcinków programu Nasz nowy dom w Szczytnie wybuchło poruszenie. Mieszkanie obrzucono kamieniami, naruszano prywatność bohaterek programu. Zarzucano brak kontaktu z Miejskim Ośrodkiem Pomocy twierdzi Katarzyna Dowbor w rozmowie z – To nie jest tak, że remontujemy dom rodzinie, która wpadnie nam w oko, czy ją sobie wylosujemy. Sprawdzamy to z MOPS-ami, z władzami lokalnymi, z najbliższym otoczeniem. Ostatecznie obyło się bez rozbiórki unowocześnionych pomieszczeń. Ostatni 14 sezon programu Nasz nowy dom przyniósł najmniejsze jak do tej pory wyniki oglądalności. Stacja nie ogłosiła jeszcze oficjalnie czy telehit będzie kontynuowany. Na oficjalnej stronie programu widnieje formularz do wysyłania zgłoszeń dla rodzin potrzebujących pomocy, dlatego mamy nadzieję, że emisja programu będzie kontynuowana. Metamorfozy domów były zdumiewające. O jednej z nich pisaliśmy w osobnym ZDJĘCIA:Screen z ReporterKatarzyna Dowbor zawsze jest gotowa do pomocy. ZOBACZ TEŻ:Policyjna akcja w Komorowie. Mężczyzna zabarykadował się w domu. Akcja antyterrorystów pod WarszawąLinie lotnicze idą na wojnę cenową. Także tanie. Bardzo popularny przewoźnik zapowiada obniżki cen o połowęGratulacje dla Jolanty Kwaśniewskiej. Na jaw wyszła prawda, Agata Duda może nie być zadowolonaSyn Zenka Martyniuka cały we łzach. Nie jest dobrze, co powiedzą rodzice?Nie żyje Anna Luboń. Tragiczna wiadomość obiegła całą PolskęRząd ogłasza nową epidemię. Wirus powrócił do DRK, nie żyją już 4 osobyŹródło: "Nasz nowy dom" to program uwielbiany przez Polaków. Od wielu lat widzowie śledzą pomoc okazywaną potrzebujących rodzinom przez ekipę Katarzyny Dowbor. Niestety, nie wszystkim podoba się dobro niesione przez program. O ostatniej awanturze na planie produkcji opowiedziała w wywiadzie prowadząca. To nie pierwsza taka sytuacja w trakcie nagrań. „Nasz nowy dom” znika z anteny „Nasz nowy dom” to jeden z najbardziej rozpoznawalnych programów w polskiej telewizji. Widzowie Polsatu od 8 lat śledzą przebudowy domów i mieszkań przeprowadzane przez ekipę Katarzyny Dowbor. Celem programu jest przede wszystkim pomoc osobom będącym w potrzebie. Największym zaskoczeniem dla widzów jest też reakcja rodzin na widok ich nowych czterech ścian. „Nasz nowy dom” zniknął z anteny kilka dni temu, ale nowe odcinki programu powrócą na jesień do Polsatu. Produkcja została na wakacyjną przerwę zastąpiona nowym programem, „Wolni od długów”, który poprowadzi Anna Guzik znana z „Na wspólnej”. Jego celem ma być pomoc osobom, które wpadły w problemy finansowe. Pierwszy odcinek produkcji zostanie pokazany już jutro, 27 maja 2021 roku o 20:00 w Polsacie! Kontrowersje po przeprowadzonych remontach „Nasz nowy dom” to program, który uwielbiają widzowie, ale nie wszystkim podoba się pomoc udzielana rodzinom przez Katarzynę Dowbor. Bardzo często sąsiedzi są zawistni wobec rodziny, do której ekipa programu przyjechała zrobić remont. Niestety, niektórzy nie potrafią pogodzić się z ideą produkcji, w których pomoc otrzymują najbardziej potrzebujące osoby. Katarzyna Dowbor wielokrotnie mówiła, że zgłoszenia rodzin do „Naszego nowego domu” są szczegółowo weryfikowane przez producentów. W trakcie emisji programu dochodziło do wielu przykrych sytuacji. Jeden z sąsiadów rodziny z Antonina podpalił wyremontowany dla niej przez Katarzynę Dowbor dom. Mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Z kolei w Szczytnie mieszkańcy obrzucali nowe mieszkanie kamieniami. Ich zdaniem rodzina z ich miasta nie zasłużyła na remont od ekipy programu. Skandal na planie programu „Nasz nowy dom”. Katarzyna Dowbor wyjaśnia sytuację Choć większość z nieprzyjemnych sytuacji ma miejsce po zakończeniu nagrań do programu, to zdarzają się one także podczas nagrywania odcinka. Katarzyna Dowbor zdecydowała się opowiedzieć o jednej ze skandalicznych sytuacji Pomponikowi. Ostatnio na planie programu wybuchła awantura, w której zawistna sąsiadka uczestników programu zdecydowała się rozmówić z Katarzyną Dowbor. Pani wybiegła z mieszkania i mówi do mnie: „Pani Kasiu, co pani robi?”. Ja odpowiadam, że remontujemy dom, a ona: „Ale komu, tej…”. Popatrzyłam na nią i mówię do niej, że tak nie można. „Jest pani wierząca?” – zapytałam. To odparła, że tak. Powiedziałam jej: „I tam pan Bóg wszystkiego słucha i nie będzie pani wybaczone”. I ta pani spojrzała na mnie, weszła do mieszkania i zatrzasnęła drzwi. – opowiedziała prezenterka Pomponikowi. Katarzyna Dowbor powiedziała też, że producenci programu wiecznie otrzymują od zawistnych sąsiadów donosy, że to oni mają gorzej i to na remont ich domu powinna zdecydować się prezenterka. Gwiazda Polsatu nie ukrywa jednak, że przeważająca część sąsiadów oferuje ekipie remontowej swoje wsparcie. Czasami przynosili donosy papierowe na jakąś rodzinę, ale to nie jest fajne, bo w ten sposób osoby, które piszą te donosy, niczego sobie nie załatwią. A walczenie o to, żeby ktoś nie miał lepiej ode mnie, jest bardzo słabe. Zdarzają się takie sytuacje, ale na te 240 domów bardzo rzadko. – zdradziła Katarzyna Dowbor w wywiadzie dla Pomponika. Nowe odcinki programu „Nasz nowy dom” będzie można oglądać w jesiennej ramówce Polsatu. Program ma teraz wakacyjną przerwę na antenie, ale już ruszyły zdjęcia na planie do kolejnego sezonu produkcji. Czytaj też: "Nasz nowy dom" to program, który skradł serca polskich widzów. Podczas niego Katarzyna Dowbor razem z ekipą pomaga najbardziej potrzebującym rodzinom. W rozmowie z jednym z portali, architekt zespołu zdradził kulisy telewizyjnego show....Tragedia u jednej z rodzin, biorących udział w programie "Nasz nowy dom". W Antoninie podpalono dom, który w 2017 roku przeszedł niebywałą metamorfozę dzięki ekipie Katarzyny Dowbor. Samotnej matce z dwójką dzieci została pozbawiona dachu... Nikogo nie interesuje opowieść o tym, że ktoś gdzieś tam pomaga jakiejś rozbitej rodzinie, to nudne. Dużo ciekawsze jest utrwalanie stereotypu o tym, że wszyscy Polacy to zawistne gnojki, bo gdzieś w Szczytnie jakiś idiota pomazał farbą ścianę odnowionego domu. Straszna historia, potwierdzająca odwieczną polską zawiść, obiegła wszystkie media. Pani Lidia, mieszkanka Szczytna, wychowująca samotnie dwie córki, 13-letnią Darię i 18-letnią niepełnosprawną Małgosię, zgłosiła się do programu Polsatu „Nasz nowy dom”. To bezpieczny i sprawdzony format z USA, ekipa remontowo-budowlana przyjeżdża do wybranej rodziny, wysyła ją na kilkudniowe wakacje, w tym czasie dom ulega szokującej metamorfozie. Szok polega na tym, że magicy od szpachli i pędzla przerabiają nory, w których nie chcielibyście trzymać nawet wściekłego psa na funkcjonalne pomieszczenia, dzięki którym obdarowana rodzina może w końcu poczuć się jak człowiek, niekoniecznie drugiej kategorii. W amerykańskiej wersji programu remontami żyła cała lokalna wspólnota. Ludzie gromadzili się przy ekipie, donosili im jedzenie, wspierali dobrym słowem, pomagali na miarę swoich możliwości, sprzątali teren. Te kilkadziesiąt odcinków, które obejrzałem przed laty, to był zawsze pokaz ludzkiej solidarności, dobroci i fajnej zabawy. Wiecie, zupełnie jak sąsiedzi, których oglądamy w amerykańskich filmach, wychylając się zza żywopłotu pogadają, pożyczą kosiarkę, i z którymi spotykasz się na coniedzielnym grillu. Dom Pani Lidii przed wkroczeniem ekipy programu "Nasz nowy dom" Foto: Facebook W edycji polskiej jest podobnie, ale piszę o tym wyłącznie na podstawie kilkunastu fragmentów, które po aferze w Szczytnie obejrzałem. Ludzie, jak to ludzie, garną się do ekipy, coś tam smacznego przyniosą, pomogą w drobnych pracach, ogólnie jest albo bywa życzliwie, sympatycznie i w miarę ciepło. Przy czym, powtórzę jeszcze raz – swoją opinię o recepcji programu przez tubylców zbudowałem wyłącznie na podstawie fragmentów kilkunastu odcinków i krótkiej wypowiedzi osoby z produkcji dla I nagle zgrzyt. Ekipa przyjechała do Szczytna i napotkała mur chłodu, obojętności, a nawet agresji. Otóż niektórzy mieszkańcy uznali, że pani Lidia to szkodnik, który wykorzystuje system i bawi się wygodnie na garnuszku państwa. Nie pracuje, bierze zasiłek, żyje samotnie, więc wiadomo co to za człowiek, ma kolczyk w brwi, a starsza, podobno niepełnosprawna córka, nawet na siłownie chodzi. Ponadto nie pasowało jej kiedyś podobno mieszkanie zastępcze, które oferowało jej miasto. A kto to widział darowanemu koniowi w zęby patrzeć? Generalnie, zanim pojawiła się polsatowska ekipa, rodzina wręcz pławiła się w luksusach i nowoczesności – modnie gotowała sobie na podłodze, a z powodu braku miejsca na prysznic panie myły się w misce. Pomimo nieszczelnych okien i dziur w ścianie, a co za tym idzie, fantastycznej wentylacji, mają zagrzybione ściany i sufit, więc mogą się poczuć prawie jak w piwnicznym lofcie. A już na pewno klimat loftu buduje goły beton, który przebija spod zniszczonych podłóg. Ogólnie Hawana i wypas. Logiczne, że jeżeli ktoś ma takie warunki, to zgłaszając się do programu, który ma dodatkowo polepszyć jego los, jest bezczelny, roszczeniowy i mają miejsce wyłudzenie, skandal i poruta. Zwłaszcza, że największym marzeniem tych dziewczyn jest normalna kuchnia i łazienka z prysznicem, z którego leciałaby ciepła woda. To o remoncie łazienki marzyła rodzina Pani Lidii ze Szczytna Foto: Facebook Ekipa spełniła to proste marzenie - zrobiła dom i wtedy się zaczęło. Z okolicznych mieszkańców wylazło wszystko to, co w nas, Polakach najlepsze: zazdrość i zdrowa, bezinteresowna zawiść. Zaczęło się już w trakcie prac, gdy do MOPS-u zadzwonił sąsiad pani Lidii i zażądał wstrzymania programu, zupełnie jakby MOPS był władny to zrobić. Kwasu narobiły słowa prowadzącej, Katarzyny Dowbor, która opowiedziała, że rodziny biorące udział w programie są sprawdzane, między innymi w ośrodkach opieki. W tym przypadku takiej kontroli zabrakło, przez co ośrodkowi oberwało się od jego podopiecznych, którzy uwierzyli, że to właśnie MOPS Szczytno wskazał rodzinę pani Lidii, jako najlepszą do uzyskania tego typu pomocy. Otóż ludzie stwierdzili, że inni też mogli z tego programu skorzystać i źle się stało, że skorzystała akurat pani Lidia. Po zakończeniu prac przydarzyły się kolejne nieprzyjemności. Ktoś oblał świeżo odnowioną elewację niebieską farbą, z pięciu tuj, które nasadzono przed domem, zostały już tylko cztery. Nocą ktoś podjeżdża pod dom i rzuca kamykami w okna. Ogólnie jest bardzo nieprzyjemnie. Wiem, że stereotypizacja to wygodna proteza, bo zamiast wysilać mózg, mamy pod ręką gotowe frazy. Południowcy są leniwi, Francuzi to pedały i tchórze, Rosjanie i bezdomni to alkoholicy, Daleki i Bliski Wschód to terroryści a Polacy to złodzieje, brudasy i zawistnicy. Nadawanie całej niehomogenicznej grupie pewnych określonych przymiotów jest zabiegiem ryzykownym i według mnie, pokazem arogancji, błędów poznawczych i myślenia kiepskiej jakości. Dlatego unikałbym komentowania sytuacji ze Szczytna w tonie „no tak, znowu Polaczki pokazały, że nie chodzi im o to, żeby im było lepiej, tylko sąsiadowi gorzej”. Tak naprawdę niczego konkretnego ani o pani Lidii, ani o ludziach, którzy po niej jadą, nie wiemy. Nie znamy układów i układzików, jakie tam były. Obraz bohaterki programu wyrobiliśmy sobie wyłącznie na podstawie tego, co powiedziała przed kamerą. Nie zamierzam bronić ludzi, którzy dzwonili do MOPS-u z żądaniami przerwania programu, ale potrafię wczuć się w ich rolę i zrozumieć, dlaczego robili to, co robili. Pomyślmy chwilę na chłodno. Część z nich uwierzyła, że to właśnie ośrodek pomocy wskazał producentom programu gospodarstwo pani Lidii, jako to, które wymaga pomocy. Co natychmiast zrodziło poczucie nawet nie tyle zazdrości czy zawiści, ile niesprawiedliwości. „Jak to, ja mam czwórkę dzieci, bezrobotnego męża po wypadku, dorabiam na czarno, żeby nie stracić świadczeń od państwa, a oni pomagają zdrowej, młodej kobiecie, która nie pracuje, tylko żyje z zasiłków”. Jesteśmy sobie w stanie coś takiego wyobrazić w nieco innym kontekście? Na przykład „Jakim cudem ten nieudacznik, który spieprzył w tym roku wszystkie swoje projekty dostał 1000 zł premii świątecznej a ja, z czterema udanymi tylko połowę tej kwoty. Na pewno włazi w dupę szefowi”. Katarzyna Dowbor w "słynnym" mieszkaniu w Szczytnie Foto: Facebook Takich sytuacji możemy wymyślić więcej, ot choćby kobieta w ciąży, która wbija się przed nas w kolejkę do lekarza, w której siedzimy od dwóch godzin. Przecież ciąża to nie choroba, może poczekać, ja czekam i wcale nie uważam, że ona ma gorszą sytuację ode mnie. Te brzydkie uczucia wyłażą z nas w momentach zmęczenia, niechęci, bezsiły, rozgoryczenia czy słabości i nie muszą wynikać z naszej wrodzonej, polskiej zawiści, w którą tak naprawdę nie do końca wierzę. Według mnie w Szczytnie zabrakło jakiejkolwiek informacji na temat warunków uczestniczenia w takim programie, umysłami ludzi zawładnęła dezinformacja. Ludzie uwierzyli, że jakaś agencja państwowa wskazała prywatnej stacji dom do remontu i szambo wybiło. Jakiekolwiek dementi nie miało sensu, bo jak pisał Terry Pratchett: kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży włożyć buty. Na dodatek między sąsiadami, a panią Lidią musiała być zła krew, bo nie wierzę w erupcję zawiści bez powodu. Możemy na mieszkańców tego miasta wylać kubły pomyj, ale nalot dywanowy ma to do siebie, że rzadko kiedy jest precyzyjny i obrywają wszyscy. Tak jak w tym przypadku. A przypomnijmy, że gnój robiło kilkudziesięciu mieszkańców i tak naprawdę nie znamy prawdziwej genezy niechęci ludzi do pani Lidii. Ba, to może nawet nie być niechęć do niej tylko do głupich urzędników, którzy podjęli tak krzywdzącą decyzję, jak wybór tej, a nie innej rodziny. Dlatego wolę być ostrożny. Na poparcie tezy o tym, że postępki mieszkańców Szczytna wpisują się doskonale w polską szkołę zawiści, możemy oczywiście znaleźć liczne przykłady. A to, że ktoś kto odniósł sukces, ma czelność świecić swoim bogactwem ludziom w oczy z telewizora. Jak w ogóle Kasia Tusk może chwalić się słuchawkami za tysiąc złotych, skoro ja za półtora tysiąca utrzymuję siebie i dwójkę dzieci, no jak? Jednak jak się nad tym przez sekundę zastanowimy, to nie jest zawiść tylko wkurw z bezsilności i poczucia niesprawiedliwości. Ksiądz jeździ Volvo zamiast jakimś małym Oplem. Daliście pieniądze na tacę, ksiądz lubi wygodę, nie ma się o co rzucać. To też nie jest zawiść, bo my mu nie życzymy, żeby się owinął dokoła latarni po pijaku. My mu raczej zazdrościmy i wkurza nas, że za nasze pieniądze się tak wozi. Podobnie z politykami. Niech się wożą dobrymi samochodami. Taniej wychodzi niż wyciąganie pokawałkowanego posła z rozbitego w drzazgi samochodu z plastiku i ogłaszanie wyborów uzupełniających. A zazdrościmy im tak naprawdę nie rządowych limuzyn czy przelotów Casą, tylko władzy i możliwości robienia pieniędzy, jakie ona daje. Anna Lewandowska w miesiąc po porodzie chwali się płaskim brzuchem i wylewa się na nią fala... No właśnie, czego? Znowu jest to raczej zazdrość, niechęć, hejt. Ale żeby od razu zawiść? Frankowcy przez tyle lat byli do przodu w stosunku do kredytów złotówkowych i zaczęli płakać dopiero wtedy, gdy frank podrożał. Ani kroku w tył, nie ustępować, mi nikt nie pomógł, dlaczego zatem chcecie pomagać im. W tym przypadku faktycznie, z dziury wypełzła zawiść i rewanżyzm, ale też niechęć do każdego, komu powodzi się na tyle, że stać go na spłacanie kredytu mieszkaniowego. Dlatego byłbym ostrożny z szafowaniem polską zawiścią w sytuacji, w której dane zdarzenie świetnie tłumaczy zwykła ludzka głupota, niechęć do innych Mam wrażenie, że ten stereotyp wykreowaliśmy sobie sami. Kogo najgłośniej słychać i kto wzbudza najwięcej kontrowersji? No przecież nie ktoś, kto pisze wyważone, logiczne i sensowne komentarze, okraszone celną pointą i ładną polszczyzną. Nikogo nie interesuje opowieść o tym, że ktoś gdzieś tam pomaga jakiejś rozbitej rodzinie, to nudne. Dużo ciekawsze jest natomiast utrwalanie stereotypu o tym, że wszyscy Polacy to zawistne gnojki, bo gdzieś w Szczytnie jakiś idiota pomazał farbą ścianę odnowionego domu. Chociaż oczywiście mogę się mylić.

nasz nowy dom odcinek szczytno